14.08.2011 12:56
Wrześniowy, ciepły asfalt.
Popołudnie - 10 września 2010 roku. Dzień przed długowyczekiwaną paradą pojazdów zabytkowych. Niemiecka myśl techniczna zimna oczekuje pod oknami na kierowcę. Pomyślałem sobie - "Całkiem niezła pogoda, ubiorę się lekko. Przecież to tylko 2 kilometry do przejechania..." Jak pomyślałem tak zrobiłem - wiatróweczka na plecach, lekkie dresy na tyłku i adidasy. Telefon do kumpla, kaski na łby, wsiadamy i jedziemy. Celem podróży była oddalona o kilometr myjnia, przecież "szkop" musi się błyszczeć na jutrzejszy pokaz... A więc spokojnie, bez nerwów ruszamy w drogę. Słońce odbija się niklowanego korka, wiaterek wieje - jednym słowem "wszystko gra". No właśnie, wszystko gra do pewnego momentu...
Wjeżdżamy na drogę z pierwszeństwem przejazdu, nikt nie jedzie ani za ani przed nami. Nabieramy delikatnego rozpędu, w końcu to droga "z górki".. Kątem oka zerknąłem na licznik, pokazało się delikatne 60km/h.
Skupiony na drodze zobaczyłem Passata B6 skręcającego z naprzeciwka w drogę podporzadkowaną. Wykonał manewr - pojechał dalej. Zaraz po nim do tego manewru szykowała się piękna, złota Skoda Octavia. Stała na krawędzi swojego pasa... W ciągu ułamka sekundy, Skoda z piskiem opon ruszyła, a co za tym idzie wymusiła Nam pierwszeństwa - dzwon..
Nie było czasu na reakcję, to były mikrosekundy... Pamiętam ten przeraźliwy dźwięk łamiącego się plastiku Skody, pękające szkło, pisk w uszach. Czarny obraz przed oczami, brak kontaktu ze mną, mój pasażer przeleciał nad wszystkim. Straciłem puls, zrobiłem się siny - o dziwo po kilkunastu sekundach obudziłem się, ręce trzęsły mi się jak wibrator. Miałem nogę złamaną w kolanie, pod wpływem szoku wstałem z ziemi i jak gdyby nigdy nic zdjąłem kask z głowy i poszedłem na chodnik. Usiadłem na betonie i wyrwałem z nogi przednią atrapę ze znaczkiem Skody, z głowy kawałki wizjera kasku, z brzucha kawałki potłuczonej przedniej szyby. Znowu powoli, ale stanowczo traciłem przytomność, pamiętam mnóstwo panikujących ludzi na widok krwi i flaków z nogi... Odjazd na kilka sekund - po chwili znowu wszystko wraca do normy, powoli zaczynałem sobie uświadamiać, co tak naprawdę się stało, zaczynałem odczuwać ból na całym ciele, głównie złamaną nogę i ból w klatce piersiowej. Pierwsza przyjechała straż pożarna, strażacy nawiązywali ze mną kontakt udzielając mi pierwszej pomocy. Jeden z nich powiedział mi - "O ku*wa, chłopie.. Nie wiem jak Ty to zrobiłeś, ale żyjesz." Powiedział to po wywnioskowaniu mojego stanu "technicznego" i wyglądzie motocykla. Na noszach wyniesli mnie do karetki, podłączyli aparaturę i inne pierdoły. Zdąrzyłem jeszcze poprosić kumpla, żeby zajął się transportem wraku motoru i innymi formalnościami jak da radę - oczywiście się zgodził i powiadomił mojego ojca.
Karetka woziła mnie od szpitala do szpitala, a ja coraz gorzej się czułem.. W końcu dostałem się do jakiegoś - od razu na stół... Dostałem kilka zastrzyków z jakimiś badziewiami, ale poczułem się po tym lepiej. Zszyli i "poskładali" mi nogę, inne urazy też jakoś naprawili. Poszedłem na wszystkie prześwietlenia itd. jednak w poczekali zrobiłem błąd - uciekłem ze szpitala. Pod wpływem szoku stwierdziłem, że czuję się świetnie i nie ma potrzeby, żebym został tutaj na dłużej.. Na szczęście nie miałem, żadnych komplikacji i po kilku tygodniach wróciłem w miarę do normalnego funkcjonowania... Myślę, że gdybym wtedy założył normalny "uniform", na pewno nie miałbym tylu obrażeń.
Ostatecznie skończyło się na tym, że wróciłem do szpitala po kilku dniach, ale lekarze stwierdzili, że nie muszę leżeć w szpitalnej sali i dali mi tzw. stalowy oplot na nogę - usztywnienia, jakiś drut do kości, kilka pokręteł itd.
Sumując moje uszkodzenia wyglądało to tak: złamana lewa noga w kolanie, odłamany kawałek rzepy kolanowej, pęknięty staw kolanowy, ogólnie 21 szwów, liczne otarcia, szkaleczenia, uraz głowy, pęknięte 2 żebra.. Po niespełna roku żyję już jak człowiek i namawiam wszystkich do jednego:
NOŚCIE ODZIEŻ MOTOCYKLOWĄ NAWET JAK JEDZIECIE DO SKLEPU PO BUŁKI, CZY INNY KRÓTKI DYSTANS. NIC NA TYM NIE STRACICIE, A W RAZIE NAJGORSZEGO, MOŻECIE ZMNIEJSZYĆ ILOŚĆ SWOICH OBRAŻEŃ.
"Nigdy nie masz pierwszeństwa..."
Komentarze : 6
Jak jadę blisko ("po bułki") to zakładam pełen rynsztunek, PONIEWAŻ najwięcej wypadków zdarza się blisko domu. Gdy jadę dalej to zakładam pełen rynsztunek, BO zwykle prędkości są większe więc i potencjalne uszkodzenia.
Przy bliskich wyjazdach (miejskich) ryzyko rośnie, bo otaczający kierujący są zaabsorbowani załatwianiem spraw a nie jazdą; także skomplikowanie ruchu jest większe niż poza miastem (parkingi, krótkie dojazdy, wyjazdy z posesji itp.). Prawdę mówiąc bez ubrania motocyklowego czuję się - na moto - jak... goły.
Przede wszystkim ciesze sie, ze z tego wyszedles. Dzis sam mialem wielki dylemat: moj motocykl i odziez do niego zostaly 30 km ode mnie. Kumpel mial mnie zawiezc na miejsce a ja nie mialem odziezy. Oczywiscie oczami wyobrazni juz widzialem siebie scieranego o asfalt. Postanowilem jednak zaimprowizowac i nie zostawiac wszystkiego przypadkowi:
Na lokcie i kolana poszly ochraniacze taktyczne, dodatkowo umocowane taśmą izolacyjną, na dlonie rekawice strzeleckie z protektorami, pod kurtkę kamizelka taktyczna a na plecy pusty plecak z jaśkiem w środku ;) nie wiem czy cokolwiek by to pomoglo, ale poczulem sie ciut bezpieczniej ;) -Oczywiscie, po dojechaniu na miejsce wpakowalem sie w skore :D
swietny wpis, da ludnosci do myslenia. Dobrze ze udalo Ci sie z tego wyjsc
Bardzo dobry wpis, będzie on wskazówką dla innych motocyklistów. Bardzo mi przykro z powodu wypadku, najważniejsze że żyjesz i pewnie wrócisz do jazdy na moto już niedługo. Trzymaj się. Lewa w Gorę
Dobry mundurek podstawą - nawet jeśli cało dojedziemy do celu to warto chronić i nie przewiać sobie np. plecków:) dzięki za fajny wpis ! pozdrawiam
I jak zwykle wypadek przez kierowce samochodu :/ co do odzieży to popieram, nawet jak jest upał, 30 stopni (co w Polsce już chyba nie występuje ;/) i się gotujemy to zakładamy kombi albo buzer albo cokolwiek co nas ochroni. a co z motocyklem?
Archiwum
Kategorie
- Ekstremalnie (1)
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)